Menu
Przez wieki różni myśliciele z całego spektrum politycznego doszli do wniosku, że istnieje ścisły związek między chorobą psychiczną a lewactwem politycznym (wszystkich odmian). Nie jest to wcale żadne rewolucyjne odkrycie. Ted Kaczyński w swojej książce „Niewolnictwo technologiczne” definiuje problem lewactwa: Współczesne lewactwo charakteryzuje: - kult kompleksu niższości, wypełniony całym spektrum chorób psychicznych; - nienawiść do samego siebie, poczucie winy, niska samoocena, tendencje depresyjne, defetyzm itp. Kaczyński zauważa, że lewicowcy mają silną potrzebę identyfikowania się ze „słabymi, pokonanymi, odrażającymi lub w inny sposób gorszymi” oraz intensywną odrazę do wszystkiego, co „silne i pomyślnie”. Opisuje lewactwo jako pierwszą linię obrony Systemu, kultywującego neomarksistowską i/lub neonazistowską ideologię, którą dodatkowo zanieczyszczają swoimi nonsensami, zaborczą zazdrością, sfrustrowanymi aspiracjami, i wszystkim co stanowiło podstawę światopoglądu marksistowskiego. Co ciekawe, zauważył, że te negatywne cechy psychologiczne zdawały się być wzmacniane u lewicowych kobiet, a to jest trend, który z pewnością odpowiada naszej epoce. Najbardziej dogłębną charakterystykę lewaka przedstawił w swoich dziełach nie kto inny, jak sam Fryderyk Nietzsche - Chociaż nie wymienia wprost lewicowców, archetyp „niewolniczego moralisty” – opisany w całej bibliografii Nietzschego począwszy od „Poza dobrem i złem” – nosi wszystkie możliwe do zidentyfikowania cechy lewicowości. Od ram moralnych, przez psychologię, po typ fizyczny; każda cecha, którą Nietzsche przypisuje niewolniczemu moraliście, jest analogiczna do archetypowego lewaka, zarówno w naszej obecnej epoce, jak i w całej historii. „[Oni] odważyli się odwrócić arystokratyczne równania wartości, dobry = szlachetny = piękny = szczęśliwy = ulubieniec-bogów i utrzymywać, z wściekłą nienawiścią do upośledzonych i bezsilnych, że „tylko biedni, bezsilni są dobrzy; tylko cierpiący, chorzy i brzydcy, prawdziwie błogosławieni. Ale wy, szlachetni i potężni na ziemi, na całą wieczność będziecie źli, okrutni, chciwi, bezbożni, a więc przeklęci i potępieni!” Nie nazywają siebie słabymi, nazywają siebie „dobrymi”. — NIETZSCHE — O GENEALOGII MORALNOŚCI (1887), ANTYCHRYST (1888, WYD. 1895) Współczesne ujęcie problemu przedstawił Rich Houck w swojej pracy z 2018 r . „Liberalizm zdemaskowany”. Zidentyfikował kilka typowych wskaźników choroby psychicznej, które konsekwentnie, w różnym stopniu, wykazują lewicowcy. Należą do nich: urojenia, hipokryzja, projekcja, oszukiwanie (kłamstwo, wyolbrzymianie, pomijanie itp.), irracjonalność, niepotrzebna agresja w przypadku zwątpienia, niezdolność do przyjęcia nowych argumentów oraz poczucie wiktymizacji, nienawiść do samego siebie i prześladowanie innych. [Patrz rozdział: „Kryteria diagnostyczne choroby psychicznej” z Liberalism Unmasked (2018)]. W każdej psychologicznej analizie lewactwa znajdujemy garść powtarzających się motywów: - Nienawiść do siebie - Zazdrość - Uraza - Kompleks niższości - Postrzegane prześladowania - Kult fałszu - Złudzenie Zgodnie z wynikami badań przeprowadzonymi przez dr. Kirkegaarda radykalne lewactwo stanowi 5% do 15% populacji w krajach rozwiniętych. Zauważalny jest wzrost w ostatniej dekadzie. Jeśli zaś chodzi o podział na płcie, to kobiety generalnie mają znacznie gorsze zdrowie psychiczne niż mężczyźni, przy czym kobiety lewicowe mają zdecydowanie największą liczbę problemów ze zdrowiem psychicznym. Podsumowując, niechęć do małżeństwa jest nieodłącznym aspektem choroby psychicznej. Nie można również przeoczyć faktu, że wszystkie społecznie i biologicznie destrukcyjne programy polityczne naszych czasów tj. otwarte granice (imigranci), wielokulturowość (różnorodność), podkopywanie rodziny (lewactwo uwielbia wszelkie dewiacje, pornografię, seksoholizm, pedofilię), problem ocieplenia klimatu (deep ecology), rasizm (anti-white), aborcja (są przeciwni życiu), urbanizacja (większa część lewaków pochodzi z wielkich betonowych miast), ideologię gender (LGBT), pranie mózgu dzieci (programy Drag Queen), sekularyzm (anty-duchowość), rozbrojenie (lewactwo chce zakazu posiadania broni), kontrolę i cenzurę itp. są najgoręcej wspierane przez osoby o największej skłonności do chorób psychicznych, a znaczenie tego faktu nie może być przecenione. Obecna globalistyczna nadbudowa – System, Nowy Porządek Świata, rząd światowy, jakkolwiek wolisz to nazwać – została świadomie zaprojektowana, aby kultywować najgorsze cechy behawioralne, jakie można sobie wyobrazić. System celowo wychowuje dysfunkcyjnych ludzi, którzy w przeszłości (lub w zdrowym społeczeństwie) albo zostaliby skorygowani przez presję kulturową, albo zostaliby wyrzuceni na margines społeczeństwa. Globalistyczna oligarchia ma na celu rozbicie społeczeństwa i rozmontowanie każdego fundamentu, na którym zbudowana jest silna populacja: rodziny, religii, zdrowia, kondycji, kultury, ducha narodowego itp. Tworząc jak najwięcej dysfunkcyjnych ludzi, pozbawieni korzeni oligarchowie zapewniają sobie ciągłą dominację. Chore psychicznie, słabe, zwiotczałe, nihilistyczne i podzielone społeczeństwo nie stanowi zagrożenia dla nich i ich systemu. Każdy aspekt współczesnego świata ma na celu zdemoralizowanie i duchowe zmiażdżenie jednostek w społeczeństwie i doprowadzenie do neo-niewolnictwa. Chore lewactwo zmierza ku tym „ideałom” na oślep ku własnej zagładzie. Ale tego lewak już w swoim ptasim móżdżku nie pojmie - bo to niereformowalny głupiec!
0 Komentarze
Skąd wzięli się „judasze” i „pożyteczni idioci” a nawet rzekłabym po prostu durnie, których w naszej Ojczyźnie było i jest multum? Historia Polski pełna jest ludzi niezłomnych, którzy jak powstaniec styczniowy Rymwid byli wierni Rzeczpospolitej do końca. Z drugiej strony mamy liczne przykłady zaprzaństwa i sprzedajności – wysługiwania się obcym aż do jawnej zdrady. Temat jakże aktualny dzisiaj.
Polacy są zróżnicowani pod względem ideologicznym i kulturowym. W skład naszego społeczeństwa wchodzą potomkowie dawnych rycerzy i włościan, potomkowie zaborców, potomkowie nacji, które zamieszkiwały tereny dawnej rzeczpospolitej tj. żydów, Niemców, Rosjan, Czechów i in. oraz potomkowie przybyłych ze Związku Sowieckiego klawiszów systemu bolszewickiego. Zaniechanie dekomunizacji pozwoliło komunistom i postkomunistom opanować kluczowe dziedziny życia społecznego (naukę, oświatę, media) i w okresie PRL-bis manipulować opinią publiczną, co z resztą było charakterystyczne dla całego dawnego bloku państw uzależnionych od Moskwy. Upraszczając nieco rzeczywistość – pozostawiając na uboczu grupy niszowe, takie jak np. libertarianie i samozwańczy „narodowcy” niewiadomej nacji – można zastosować podział dychotomiczny i wyodrębnić dwie opcje kulturowe: PO PZPR oraz patriotów. Z jasnych powodów zajmę się analizą tej pierwszej. Ten typ kulturowy ukształtował się w wyniku długotrwałej indoktrynacji marksistowsko-leninowskiej. W kręgu tej kultury tkwią byli członkowie PZPR i stronnictw sojuszniczych, aktywiści organizacji młodzieżowych ZSMP, ZMP i komunistycznych związków zawodowych – OPZZ i ZNP. Członkowie milicji obywatelskiej (MO, ORMO, ZOMO) i służb specjalnych MBP, UB, KGB. W obrębie tej kultury znalazły się również osoby, które straciły zdolność do krytycznego odbierania rzeczywistości i cierpią na swoiste rozdwojenie jaźni, tzw. anomię sovietica. Tę grupę reprezentują dzisiaj artyści, aktorzy, tzw, cwelebryci czyli śmietanka z salonów i barów z piwem. W parze z nimi jawnie sekundują liczni anarchiści i pacyfiści, partyjne prostytutki, zboczeńcy i pedofile, tęczowa patologia. Ze względu na silne powiązania ideologiczne z okresem PRL, można tę orientację światopoglądową i tworzoną w jej ramach kulturę określić jako postkomunistyczną. Dzisiaj główną siłą polityczną tej grupy jest PO, SLD i N oraz „Wiosna” Razem i różne klony neomarksistowskich bojówek jak Obywatele RP, KOD, Antifa, Homokomando itd. do tej kliki włączyć można bandę słoików z wielkich miast, lemingów, plebs ze squotów i wykształciuchów (czyli jajogłowych - to mocno ignorancka, egoistyczna, narcystyczna warstwa wykształconych, która nie ma nic wspólnego z polską inteligencją.) – w skrócie PO PZPR. Skoro już znamy podstawowy podział polskiej sceny politycznej warto przyjrzeć się bliżej tej bandzie durniów spod znaku sierpa i młota. Oczywiście wspólnym mottem tej hołoty jest marksistowska „nadbudowa”. Życie w świecie tych utopii miałoby być kolektywne, nacechowane seksualizmem i deprawacją... czyli picie, spółkowanie, sranie i głupkowate gadanie. Lewactwo to niesklasyfikowana choroba umysłowa cechująca się infantylną wiarą w darmową opiekę zdrowotną i gwarantowane miejsca pracy, w konfiskatę bogactwa i wszech demoralizującą oraz ekologiczną edukację publiczną. Lewactwo marzy o wyeliminowaniu Kościoła z polityki publicznej, promowaniu nowej formy pogańskiej duchowości (satanizmu) i wprowadzeniu kontroli i cenzury państwowej w każdy zakamarek życia codziennego. Komuniści wypowiedzieli wojnę wierze, popierają aborcję, eutanazję i kontrolę broni. Nienawidzą wolnego rynku, ale chcą hojnych emerytur dla osób starszych i utrzymania ścisłego system nowomowy zgodnej z tzw. poprawnością polityczną. Ich cechą wspólną jest antypatriotyzm i antypolonizm. Bo przecież co może łączyć kapusia i pasożyta z żywicielem czyli Polską. Absolutnie nic, poza nr. PESEL. Czy jest lek na tą przypadłość? Poczekajmy. Wszyscy skończą jednakowo, jak ich mentalny przywódca Judasz - spłoną w ogniu piekielnym. Każdy inteligentny człowiek, który obserwuje współczesny świat łatwo zauważy, że światowy poziom głupoty jest na najwyższym poziomie. Łatwo jest więc stwierdzić, że głupota przejmuje całkowitą kontrolę nad światem. Jakie są przyczyny dzisiejszej głupoty Nie sądzę, że ludzie w obecnej epoce zawsze byli tak głupi. Myślę, że jest to coś, co zostało im wpojone i uwarunkowane do zaakceptowania całkiem niedawno. Pierwszą przyczyną współczesnej głupoty jest telewizja. Duża część kanałów telewizyjnych jest przeznaczona dla głupich ludzi. Nie tylko czyni ich głupimi, ale także utrzymuje ich w tym stanie, ponieważ jest uzależniająca. Istnieje cała kultura głupoty, którą z powodzeniem kultywują ludzie tacy jak Jerry Springer i Maury Pauvich, czy "redaktorzy" TVN-u, którzy zapraszają głupich ludzi do walki o głupie rzeczy przed publicznością złożoną z ludzi takich jak oni. Istnieje wiele programów komediowych, które są również zaprojektowane tak, aby przyciągać i pielęgnować głupotę w ludziach. Są to programy, które są w zasadzie o przegranych lub całkowicie dysfunkcyjnych grupach. Głupi ludzie, którzy oglądają te programy, odciskają na nich swoje piętno, w przeciwieństwie do postrzegania ich za to, czym są, więc wykonują całkiem dobrą robotę, aby utrzymać ich w głupocie. Reality TV shows są zaprojektowane, w dużej części, aby głupiec mógł ujrzeć głupotę innych, ponieważ nie ma nic, co głupi ludzie lubią bardziej niż widzieć, jak inni głupi ludzie stają się gwiazdą przez 15 minut. To daje im nadzieję, że może pewnego dnia oni sami osiągną ten poziom sławy. Powody nie mają znaczenia, bo ci ludzie są głupi i tak naprawdę nie potrzebują aż takiej motywacji. Dwie kolejne przyczyny głupoty to filmy i gry wideo, które stale warunkują ludzi do akceptacji morderstwa i wojny. To również ma tendencję do zmiany ich wartości i uczynienia ich bardziej wspierającymi wszelką patologię wojenną. Kolejną przyczyną są media społecznościowe. Tutaj głupi ludzie mogą wyładowywać tyle nienawiści rasowej, seksizmu, mizoginii i ignorancji ile tylko chcą. Mogą rantować, kłócić się i pluć wszelką nienawiścią pod ochroną anonimowości. To, oczywiście, ma tę zaletę, że daje im pulpit dla promowania ich głupoty, a to z kolei zachęca ich do dalszego działania. Ale lewackie media informacyjne są naprawdę najgorszymi promotorami głupoty. Ludzie, którzy prowadzą lewackie organizacje nie są głupi, ale rozumieją, że bardzo wielu ich widzów i kibiców jest. Więc zamiast obiektywnie relacjonować wiadomości, dodają do nich swoje głupawe opinie. Mamy tutaj całą gamę tabloidowych pisemek, szmatławców, kolorowych pisemek, programów i stron internetowych o sensacjach i życiu wśród elity, wśród VIP-ów. To, że właśnie w tej elicie spora jej część to przestępcy, pedofile, narkomani i dewianci - o tym już się nie wspomina. Zapamiętaj: więcej mediów=więcej głupoty. Liberalizm i władza Istnieje wiele zaprojektowanych i sterowanych odgórnie działań, aby subtelnie prać mózgi głupim ludziom, aby wierzyli, cóż, w zasadzie w to, w co chcą wierzyć globalne siły polityczne. Głupi ludzie są zadowoleni z tej ideologii (globalne ocieplenie, ratowanie uchodźców, ratowanie środowiska i zwierząt itp.). A w dzisiejszych czasach dostają coraz więcej pożywki dla tych ideologii. Głupich ludzi można łatwo przekonać do wspierania ekstremistycznych poglądów. Dobrym przykładem jest oczywiście Donald Tusk. Dla inteligentnej osoby, on cały czas pluje plugawymi, nienawistnymi półsłówkami. Ale ponieważ jego publiczność składa się w dobrej części z głupich, krzyczą i kibicują mu, jakby był nowym Mesjaszem. A kiedy oglądają wiadomości, Tusk i jemu podobni ekstremiści ubiegający się o nominację do Eurokoryta są traktowani tak, jakby nie byli nienawistnymi potworami, którymi w rzeczywistości są. Tusk jest chłopcem z plakatu promującego neokomunizm. Bogaty, płytki, egocentryczny, socjopatyczny, seksistowski, rasistowski i popularny wyłącznie wśród głupich lemingów. Grupy terrorystyczne, jak słyszymy każdego dnia, są bardzo skuteczne w rekrutacji i radykalizacji, ponieważ większość ludzi, do których celują, jest albo głupia, albo psychopatyczna. Trzeba być albo jednym, albo drugim, żeby dać się komuś porwać do punktu, w którym jest się skłonnym do założenia kamizelki i wysadzenia siebie i wielu innych ludzi w powietrze. Nie zrozum mnie źle
Chociaż może to zabrzmieć jakbym nienawidziła głupich ludzi, to zapewniam Cię, że tak nie jest. Nie mam wobec nich żadnych uczuć. Są po prostu owcami prowadzonymi na rzeź. I oczywiście chciałabym, żeby do cholery nie byli tacy głupi. Ale co można zmienić, gdy stara rzymska zasada brzmi: "chleba i igrzysk" (łac. panem et circenses)? W rzeczywistości cały ten artykuł nie jest oskarżeniem głupich ludzi. To po prostu oskarżenie dotyczące współczesnej, globalistycznej władzy. Każdy, kto wykorzystuje głupich ludzi, a jest ich wielu, od telewizyjnych kaznodziejów do dupków z Wall Street z 8 milionami dolarów na koncie bankowym, wykorzystuje głupotę dla władzy lub osobistych korzyści, lub obu razem. Ale to jest śliski stok. Ponieważ nawet głupi ludzie mają swoje granice i jeśli będziecie ciągle od nich brać, nie dając nic w zamian, prędzej czy później skończycie ostro wkurzając ich. A oni zwrócą się przeciwko wam jak wściekłe piranie. Wtedy prawdziwymi więźniami w społeczeństwie będą ludzie dobrze sytuowani. I czyż nie będzie to ciekawy paradoks? Jak historia lubi się powtarzać... jak za sowieckiej rewolucji, gdzie banda ogłupiałych i pijanych ramoli wymordowała miliony współobywateli. I nie sądzę, żebym cokolwiek nadmiernie upraszczała. Nie ma nic naprawdę skomplikowanego w praniu mózgu. I to się dzieje z ludźmi na przestrzeni całej historii. Żyjemy w świecie pełnym różnego rodzaju ludzi, o różnych charakterach, fobiach, poglądach politycznych i podejściu do życia. W przestrzeni społecznej na pewno spotykamy osoby, które można określić mianem toksycznych ludzi.
Toksyczni ludzie mogą być niezwykle charyzmatyczni, co idzie w parze z ich głupotą - gdyż człowiek bez krytycznej refleksji o sobie samym właśnie takim głupcem się staje. Dość często czujemy się oczarowani ich aurą i wchodzimy w głęboką relację z nimi zanim zdamy sobie sprawę co się dzieje. Bowiem ludzie ci, najczęściej to alkoholicy, narkomani i patologiczni pyszałkowie. Najwięcej takich osobników natrafimy w świecie "sztuki", wśród polityków, wykształciuchów, plebsu dyskotekowego, grup przestępczych, prawników, lewaków, zboczeńców i pedofilów. Ponieważ zachowanie toksycznych osób może być dla Ciebie destrukcyjne, ważne jest, aby nauczyć się możliwie wcześnie rozpoznawać takich ludzi. Oto 14 cech rozpoznawczych toksycznych ludzi 1. Toksyczna osoba jest w całości skupiona na sobie. Chce, aby cała uwaga skupiała się tylko na niej. Są to zatem urodzeni egoiści. 2. Toksyczna osoba wymaga, aby ciągle wyciągać ją z różnych opresji. Nie bierze ona odpowiedzialności za swoje zachowania i gra często rolę wiecznej ofiary (pederaści, zboczeńcy lgbt). 3. Toksyczne osoby bywają podłe, mogą się nad Tobą znęcać psychicznie, a w skrajnych przypadkach fizycznie (mają cechy psychopatyczne). 4. Toksyczne osoby próbują kontrolować innych poprzez emocjonalną manipulację (wszelkiej maści lewactwo). 5. Z toksycznymi osobami nigdy nie możesz się do końca spodziewać jak się zachowają. Mogą być na przemian miłe po czym Cię zranią, są spokojne, a nagle wpadają w furię (cechy patologicznych psychopatów). 6. Toksyczni ludzie często starają się Cię testować, oczekując od Ciebie dowodów na Twoją przyjaźń czy miłość. 7. Toksyczni ludzie często kłamią. Nie możesz wierzyć w to co mówią (urodzeni mitomani). 8. Toksyczni ludzie lubią być w pobliżu Ciebie, gdy masz jakiś problem lub kryzys. Czerpią radość z tego, że zmagasz się z trudnościami. Rzadziej są przy Tobie, gdy jesteś szczęśliwy. 9. Toksyczni ludzie wykorzystują każdą okazję, aby Cię poniżyć (gdyż sami są pyszałkami). 10. Toksyczni ludzie lubią Cię osądzać (także oskarżać, gdyż są niezwyle zazdrośni). 11. Toksyczni ludzie stosują różne metody manipulacji, abyś był zdezorientowany (to ulubiona zabawa psychopatów). 12. Toksyczne osoby są napędzane przez dramaty, bo żywią się negatywnymi emocjami, myślami i zachowaniami. 13. Toksyczni ludzie więcej mówią niż słuchają. Jeśli ktoś tylko mówi i nie jest zainteresowany tym co chcą powiedzieć inni, może być to sygnał toksycznej osobowości (cechy chorobowe, pijacki słowotok). 14. Toksyczni ludzie są aroganccy. Mają duże ego i patrzą na innych z pozycji siły, uważają się za lepszych (twierdzą, że wywodzą się ze szlachty - ale tej jerozolimskiej). Opuszczenie tych toksycznych ludzi, to ważny krok w drodze do bycia szczęśliwym. Jak możesz próbować się uchronić przed toksyczną osobą? Po zidentyfikowaniu, że masz do czynienia z toksyczną osobą najlepszą metodą poradzenia sobie z nią jest ograniczenie kontaktów do minimum. Jeśli to możliwe zerwij tą relację całkowicie, oczywiście tak radykalna opcja nie zawsze jest możliwa. Czasami jest to osoba, z którą spotykasz się w pracy lub masz taką osobę w rodzinie. Jeśli zdecydujesz się kontynuować kontakty z toksyczną osobą ważne jest, abyś wcześniej określił formę tych interakcji - dobrze jest oznajmić jej, że nie życzysz sobie by tobą manipulowała. Spotykaj się z nią jeśli to faktycznie konieczne, jednak trzymaj ją na dystans. Nie daj się wciągnąć w niepotrzebne dyskusje i nigdy nie usprawiedliwiaj się przed taką osobą. Toksyczni ludzie nie szukają porozumienia, dla nich to oni muszą wyjść zwycięsko, a druga strona się nie liczy. Zmierzaj do tego, aby Twój kontakt z taką osobą był możliwie krótki, uprzejmy, ale powierzchowny i raczej chłodny. Miej poczucie swoich własnych granic. Jeśli np. pracujesz z toksyczną osobą nad jakimś projektem, określ jasno co jest do wykonania po Twojej stronie i za co odpowiadasz oraz to czego nie zrobisz i czego nie akceptujesz. Bądź w tym konsekwentny. Posiadanie w pobliżu siebie toksycznej osoby to dobra okazja, aby ćwiczyć ustanawianie i egzekwowanie swoich osobistych granic. Raczej nie licz na współpracę. Większość z nas prędzej lub później napotka na swojej drodze toksyczną osobę. Jeśli nauczysz się je identyfikować, będziesz w stanie się przed nimi obronić. Przede wszystkim nie należy się bać toksycznych osób. Jeśli uznasz, że jesteś w toksycznej relacji, musisz być twardy i silny. Radzenie sobie z toksycznymi ludźmi nie jest proste. Toksyczni ludzie potrafią być jak energetyczne wampiry, które wysysają z Ciebie energię i chęć do życia. Pamiętaj, że masz prawo być traktowany z szacunkiem oraz masz obowiązek wyrażać swoje uczucia, opinie i potrzeby. Czasem musisz zdać sobie sprawę, że niektórzy ludzie mogą pozostać w Twoim sercu, ale nie w Twoim życiu. Otaczaj się osobami pozytywnymi, które Cię szanują, motywują i sprawiają, że czujesz się dobrze. Tych toksycznych odstaw na boczny tor. Czasami trzeba zaakceptować prawdę i przestać marnować czas na niewłaściwych ludzi czy pewne środowiska, które takich ludzi promują. Są to jak wyżej wspomniałam najczęściej patologiczne, lewackie i dewiacyjne struktury, których głównym zajęciem jest lenistwo, pijaństwo, przestępczość i żerowanie na innych. Nie mniej tolerancji dla fałszu i zła moralnego! Ojkofobia (z gr. oíkos — dom, środowisko + phóbos — strach, wstręt) — zaburzenie osobowości przejawiające się jako niechęć, odraza, a częstokroć i nienawiść do własnej, rdzennej wspólnoty osób, zwłaszcza rodzinnej, narodowej i cywilizacyjnej.
Pojęcie „o.” jest neologizmem autorstwa współczesnego, brytyjskiego myśliciela konserwatywnego — Rogera Scrutona (ur. 1944), ale opisującym zjawisko rozpoznawane także wcześniej i przez wielu obserwatorów, acz występujące w zasadzie wyłącznie w modernistycznej i postmodernistycznej, dekadenckiej fazie cywilizacji zachodniej (euroamerykańskiej), i jako takie będące jej charakterystycznym wyróżnikiem i zarazem dowodem głębokiego kryzysu tożsamości. Patologiczna o., czyli „nienawiść do swojego domu” (R. Scruton, Oikofobia i ksenofilia, „Arka” 1993, nr 46, 8) jest chorobą rozpowszechnioną pośród lewicowych i liberalnych intelektualistów już od czasów oświecenia, a jej główną przyczynę postrzega Scruton w sekularyzacji społeczeństwa, która pozbawiła pisarza jego niegdyś quasi-kapłańskiej roli; pozbawiony poczucia religijnego, które pozwala znosić osamotnienie, intelektualista popada w „gorączkową melancholię” i resentyment w stosunku do otaczającego go świata; utracił on kontakt z rodzimym dziedzictwem kulturalnym; nie poczuwa się do solidarności z grupą, w której (jedynie fizycznie) przebywa, a przede wszystkim z narodem, którego realność istnienia bardzo często neguje; więzi łączące go z urodzenia lub wychowania traktuje jako niechciane obciążenie i krępujące, zbyteczne zobowiązanie, z którego pragnie się co prędzej i jak najpełniej „wyzwolić”; środkiem do tego jest właśnie wyobrażenie sobie „Domu” (rodziny, ojczyzny, kultury narodowej i wspólnoty cywilizacyjnej) jako czegoś w istocie nie „bliskiego”, lecz „dalekiego” i „obcego”, jako „dusznego więzienia” (w podwójnym sensie: pospolicie przenośnym oraz „więzienia dla duszy”), z którego wydostanie się traktowane jest jako konieczny warunek pełnego i swobodnego rozwoju osobowości, nazywanego „samorealizacją”. Z powodu ciągle postępującej egalitaryzacji i uniformizacji kultury, czemu sprzyjają takie zjawiska, jak popkultura, globalizacja oraz rozwój nowoczesnych technik komunikacji, współcześnie o. nie jest już społecznie marginalnym przejawem wyobcowania części elity intelektualnej, lecz zjawiskiem szeroko rozlewającym się wśród pospólstwa, czego nieuchronną konsekwencją jest prymitywizacja artykulacji postaw ojkofobicznych. Do natury o. należy to, że nieomal nigdy nie występuje ona pod swoją własną nazwą, lecz pozytywnie prezentuje się jako — nieodmiennie nasączony silną dawką moralnego patosu — sprzeciw wobec ksenofobii, definiowanej bez podawania uściślającego kwantyfikatora, jako niechęć i wrogość do „obcych”, a przypisywanej, też zazwyczaj bez doprecyzowania istoty czy zakresu zarzutów, wspólnotom, do których ojkofob w różnym stopniu — od pozorowania troski o ich „uleczenie” (np. z „wirusa” antysemityzmu) do deklarowanego jawnie pragnienia ich zniszczenia — się dystansuje; ta walka z „ksenofobią” występuje w nieodłącznym akompaniamencie typowych dla kostycznego racjonalizmu (oświeceniowego chowu) wygrażań pod adresem „przesądów” i „kołtunerii” („ciemnogrodu”), mobilizowania opinii pod hasłem (zredefiniowanej do wszechogarniającego zakresu akceptacji zachowań i poglądów uważanych dotąd powszechnie za moralnie i/lub estetycznie naganne) tolerancji, tudzież deklaracji dążenia do społeczeństwa „otwartego” i „inkluzywnego”, czyli takiego, w którym „zniesieniu” (tak jak klasy, państwo i religia w marksizmie) uległyby wszelkie zróżnicowania, łącznie z fundamentalnym podziałem na „swoich” i „obcych”; ojkofob uważa bowiem, że samo istnienie takiego rozróżnienia jest absurdalne, irracjonalne i generuje wszelkie konflikty, w konsekwencji prowadząc do masowych zbrodni i szaleństwa; analogiczny do marksistowskiego „społeczeństwa bezklasowego” cel główny, wskazywany przez promotorów „walki z ksenofobią”, tj. zbudowanie „społeczeństwa wielokulturowego”, wymaga wyrzeczenie się przez wszystkich przywiązania do własnego „Domu”: obyczajów, narodowości, kultury, religii etc., to zaś z kolei niesie za sobą konieczność zmiany samego paradygmatu językowego, przesyconego, zdaniem ojkofobów, kliszami retorycznymi „rasizmu”, „homofobii”, „seksizmu” itp. (typowym przykładem tego postulatu było głośne oskarżenie przez badaczkę literatury, Marię Janion, języka i literatury polskiej in toto o antysemityzm, dostrzegany przez nią nawet w sposobie prezentowania „pozytywnych” bohaterów żydowskich), który winien być dostosowany do wymogów „politycznej poprawności” (political corectness), nie tylko werbalnej i zewnętrznej, lecz głęboko zinterioryzowanej. W zdominowanym współcześnie przez ideologię demoliberalizmu świecie cywilizacji zachodniej do ścigania tych przestępstw „zbrodniomyśli” (crimenthink) wprzęgnięte zostało nawet prawodawstwo i wymiar sprawiedliwości, wspomagane przez również ponadpaństwowe (jak Europejskie Centrum Monitorowania Rasizmu i Ksenofobii) i samozwańcze organizacje „pozarządowe”, wyspecjalizowane w piętnowaniu „mowy nienawiści”, czyli desygnowaniu wrogów publicznych panującego systemu. Forsowana przez ojkofobów i zataczająca coraz szersze kręgi „walka z ksenofobią” (zwaną też wymiennie „etnocentryzmem”) posługuje się — wg Zbigniewa Musiała i Bogusława Wolniewicza — określeniami zabarwionymi (lub zabarwianymi) emocjonalnie, lecz nie posiadającymi wyraźnej treści opisowej; niedoprecyzowane określenia, takie jak „ksenofob”, „rasista” czy „antysemita” nie są narzędziami komunikacji językowej, lecz propagandy i walki politycznej; to „słowa-piętna”, czy też „słowa-klątwy” (jak islamska fatwa), słowa, które mogą zabijać, lub przynajmniej zmuszać do milczenia, tak jak określenia: „kułak”, „burżuj”, „faszysta” czy „trockista” w systemie stalinowskim. Usprawiedliwiając posługiwanie się tymi „anatemami” pragnieniem zbudowania świata „bez nienawiści, szowinizmu i przemocy”, ojkofobowie nie baczą na fakt naruszania, a w konsekwencji niszczenia, realnie istniejącej tkanki społecznej, na czele z więzią i solidarnością narodową: „Walka z ksenofobią zmierza — świadomie lub nie (…) — do amputowania człowiekowi duszy historycznej. (…) Utopia powszechnego braterstwa chce stwarzać człowieka odciętego od historycznych korzeni, które jawią się jej jedynie jako źródło ‚etnicznych przesądów’ i agresji” (Z. Musiał, B. Wolniewicz, Ksenofobia i wspólnota, „Arcana” 2002, nr 43, 9). Zakazująca czynienia jakichkolwiek rozróżnień utopia powszechnego braterstwa stanowi negację tak fundamentalnego zjawiska antropologicznego, jakim jest istnienie naturalnej wspólnoty, którą stanowi każda zbiorowość ludzka złączona trwałą i nieutylitarną (w przeciwieństwie do, na przykład, spółki akcyjnej) więzią duchową, każda zaś wspólnota jest i musi być ekskluzywna, czyli identyfikować „swoich” a wykluczać „innych”; bez rozróżnienia: „swój” — „obcy” nie ma wspólnoty, tak samo jak nie ma zróżnicowania terenu bez istnienia gór i dolin, wyżyn i nizin. Chociaż niektóre wspólnoty mogą być częściami wspólnot większych (przykładowo: rodziny mogą być, i są, częściami stanów/klas społecznych, te — narodów, a narody — szerszych związków państwowo-politycznych czy zespołów cywilizacyjnych), czyli mogą mieć one charakter koncentryczny, to nie mogą jednak „krzyżować” się, tzn. dwie i więcej wspólnoty paralelne (rodziny, narody, cywilizacje, religie etc.) są zawsze rozłączne; żadna osoba nie może być jednocześnie członkiem dwóch narodów czy wyznawcą dwóch religii; oczywistości tej nie zmienia fakt deklarowania przez niektórych osobników (z reguły właśnie „antyksenofobów”) poglądu wprost temu przeciwnego, atoli istnieje bardzo prosty sposób falsyfikacji tego mniemania, którym jest moment realnego starcia dwu paralelnych wspólnot: wówczas okaże się, że osobnik ów należy faktycznie do tej wspólnoty (rodziny, narodu, państwa itp.), po której stronie stanął w walce; w starciu wspólnot żaden z ich faktycznych członków nie może zająć pozycji „sędziego”, „rozjemcy” czy „bezstronnego obserwatora”, choćby tego pragnął; niezaangażowanie w konflikt („neutralność”) dowodzi obojętności, co wyklucza przynależność do wspólnoty, „pokazuje, że się do niej faktycznie już nie należy; że duchowo się z niej już odpłynęło” (tamże, 13). Iluzja co do możliwości jednoczesnego zajmowania pozycji uczestnika wspólnoty oraz „bezstronnego” jej rozjemcy czy sędziego jest nawet szczególnie silna i charakterystyczna (toteż niezależna i starsza od „postmodernistycznej” political corectness) dla pewnej części inteligencji polskiej, wychowanej tyleż na romantycznym frazesie „walki za wolność waszą i naszą”, co na pozytywistycznej ideologii Comte`owskiego altruizmu, a co już Roman Dmowski nazywał ironicznie „półpolactwem”, wskazując na ludzi, „którzy utracili związek z aspiracjami narodu, którzy uważając się za Polaków, interesy polskie o tyle tylko uznają, o ile nie sprzeciwiają się one interesom innych ludów, którzy w swych uczuciach narodowych do takiej dochodzą rzekomej bezstronności, że w imieniu narodu ze wszystkiego gotowi zrezygnować, do czego ktokolwiek rości pretensję. (…) Ludzie ci przyzwyczaili się do myśli, że miano Polaka nie będzie nigdy nakładało większych obowiązków ponad te, do których oni się poczuwają” (Półpolacy, „Przegląd Wszechpolski” 1902, 801, cyt. za: Narodowa Demokracja. Antologia myśli politycznej „Przeglądu Wszechpolskiego” (1895-1905), Londyn 1983, 154); polityczny realista zdaje sobie jednak sprawę z tego, że „w stosunkach międzynarodowych znamy rozległą sferę spraw, w których nie ma ani słuszności, ani krzywdy, jeno współzawodnictwo nie dających się pogodzić interesów, w których staje się po jednej lub drugiej stronie nie z poczucia sprawiedliwości, ale z poczucia solidarności z jedną ze stron walczących” (tamże, 155). Oburzanie się na „ksenofobię” jest procederem jałowym i niebezpiecznym, gdyż nie towarzyszy mu rozróżnienie i samoświadomość różnych poziomów (stopni) jej przejawiania się; prócz poziomu „0”, odpowiadającego — z założenia czasowemu (jak w wypadku turysty) — przyjmowaniu „obcego” jako zaproszonego gościa, Musiał i Wolniewicz wyróżniają cztery poziomy ksenofobii: 1o ostrożność (rezerwa) wobec obcych; 2o niechęć do nich z powodu naruszania naszego obyczaju oraz kanonów moralnych i estetycznych; 3o wrogość; 4o nienawiść; jeżeli nie uwzględnia się tego zróżnicowania, wówczas — jak to faktycznie czynią antyksenofobiczni aktywiści — pragnie się wyeliminować, niejako profilaktycznie, każdą postać dystansu wobec „obcych”, choćby zwykłą ostrożność, co jest taką samą niedorzecznością, jak pragnienie leczenia z samolubnego „sobkostwa” przez domaganie się od każdego zaniechania jakiejkolwiek troski o siebie, albo uczenie dziecka zaufania do każdego nieznajomego (można zauważyć, że w praktyce nie są w stanie przestrzegać tego zalecenia również najbardziej entuzjastyczni zwolennicy „społeczeństwa otwartego”, czego dowodzi fakt, że to właśnie z tych kręgów wychodzą na przykład, przeciwstawiające się pedofilii, bombastyczne kampanie ostrzegające dzieci przed nawiązywaniem kontaktów bezpośrednich i wirtualnych z nieznajomymi, co jest wprawdzie zdroworozsądkową oczywistością, lecz na gruncie ideologii „otwartości” zupełnie zasadnie może być zinterpretowane jako pewna forma ksenofobii). Warunkiem jakiejkolwiek operacyjności pojęcia „ksenofobia” jest również zdefiniowanie jej nie jako ogólnikowej niechęci do „obcych”, lecz do tych obcych, którzy albo chcą wejść, albo już weszli — nieproszeni — do naszego „Domu”, do siedliska „naszej” wspólnoty, w którym jedynie jej członkowie czują się „u siebie”; tego rodzaju dystans jest na poziomie zbiorowości tak samo naturalną barierą immunologiczną, jak na poziomie indywidualno-osobniczym odraza, jaką wzbudza przekraczanie fizycznej granicy intymności przez osoby nam prywatnie obce; reakcja ksenofobiczna jest przeto konstytutywnie zakodowaną w zbiorowości reakcją obronną tego samego typu, co (przynajmniej) odsuwanie się od kogoś, kto bez naszego przyzwolenia zbliża się do naszego ciała. Wyróżnionym przez Musiała i Wolniewicza czterem poziomom ksenofobii odpowiadają również cztery typy statusu obcego i tyleż poziomów reakcji ksenofobicznej: 1o ostrożności — status (w zasadzie przypadkowego) przybysza (a w mocniejszym wymiarze — przybłędy), „którego obecność na swoim terytorium wspólnota znosi bez szczególnej przykrości, a nawet odnosi się do niego z pewnym zaciekawieniem” (dz. cyt., 15); 2o niechęci — status intruza, który świadomie i bez zachęty wszedł na obszar wspólnoty, ale zachowuje się na tyle powściągliwie, że nie zmusza nas do wyraźnej reakcji celem jego ekspulsji; 3o wrogości — status najeźdźcy, który wdarł się przemocą na terytorium wspólnoty, co mobilizuje ją do zdecydowanego oporu i odporu; 4o nienawiści — status prześladowcy, który nie tylko wdarł się siłą, ale usiłuje nas sobie podporządkować i nawet zniszczyć. Dopiero tak wyodrębniając poziomy reakcji ksenofobicznej można dokonać wartościującej oceny etycznej, w świetle której okaże się, że pierwsze trzy są najzupełniej usprawiedliwione, natomiast moralnie co najmniej niebezpieczny, a wielu postaciach reakcji naganny jest dopiero czwarty poziom reakcji, ponieważ nienawiść — nawet jeśli często psychologicznie uzasadniona — jest zawsze złem moralnym i śmiertelnym niebezpieczeństwem dla duszy osoby w niej się pogrążającej; właśnie nienawistny typ ksenofobii winien być rozpoznawany w świetle ewangelicznego nakazu „miłowania nieprzyjaciół”, który jasno wykluczając nienawidzenie wrogów jednocześnie implicite potwierdza ich obiektywne istnienie; gdyby zbiór „nieprzyjaciół” był pusty, nakaz ich miłowania byłby albo jedynie retoryczną (a stylistycznie oksymoroniczną) wariacją na kanwie banalnego truizmu o miłowaniu przyjaciół, albo w ogóle nie miałby sensu. Musiał i Wolniewicz akcentują psychologiczne i socjologiczne sprzężenie ksenofobii — rozumianej nie jako wyzwisko, lecz naturalne uczucie (sposób odczuwania) — z „ojkofilią”, czyli przywiązaniem do domu rodzinnego i ziemi ojczystej, idącym w parze z (uzasadnionym) poczuciem swoistej, więc wyjątkowej, wartości własnego dziedzictwa duchowego. Do o. prowadzi natomiast zobojętnienie ludzi wobec „swoich”, jak osłabienie więzi rodzinnych, sąsiedzkich i narodowych, które zupełnie zasadnie daje się porównać do stanów patologicznych, nazywanych przez psychologię „zespołem rozłąki” albo „chorobą sierocą”, sama zaś o. — do najwyższego stadium tego schorzenia, nazywanego autyzmem. Stwierdzenie to koresponduje ze spostrzeżeniem Scrutona, iż ojkofob w rzeczywistości nie tyle „walczy z ksenofobią”, co „kultywuje rozwiązłą ksenofilię”, czyli „wybieranie obcych kultur w supermarkecie postmodernizmu i zabawę nimi, tak jak dziecko bawi się przerzucaniem kanałów w odbiorniku telewizyjnym” (dz. cyt., 8); nie jest to jednak prawdziwa ksenofilia, albowiem „obce kultury widziane są tu zawsze przez sentymentalną mgiełkę i mogą być wymazane z ekranu, gdy tylko zaczną wydawać się nieprzyjemne. Postawmy go [ksenofila — J.B.] w środku jakiejś kulturowej mniejszości — na przykład w Harlemie, czy w szyickiej wiosce w Iranie — a naszego ‚wielokulturowego’ intelektualistę ogarnie zaraz nostalgia (…) za własnym domem. Ale tak długo, jak długo może się on tylko bawić alternatywami (…), fantazje chorej ksenofilii mogą swobodnie błądzić w jego umyśle, a on może się tarzać w luksusowej oikofobii” (tamże). Trafność tej obserwacji potwierdza uwyraźnienie ultymatywnego charakteru rozróżnienia: „przyjaciel — wróg” w realnej sytuacji „zderzenia cywilizacji”, kiedy to, po 11 IX 2001, wielu „rozwiązłych” ksenofilów nagle objawiło tyleż wojowniczą antypatię do islamistów, co osobliwą postać przywiązania do cywilizacji zachodniej (jak słynna reporterka Oriana Fallaci, która fundamentalną „wartość” Zachodu dostrzegła w nieograniczonym żadnymi zakazami promiskuityzmie). „Antyksenofobiczna” o. jest nie tylko groźna dla osobowości i szkodliwa społecznie, ale w pełni zasługuje też na miano antyintelektualnego zabobonu, ponieważ ignoruje i pozostaje w całkowitej sprzeczności z dorobkiem współczesnej socjobiologii i etologii, jak również bazującej na nich bio-polityki, których reprezentanci (m.in. Edward A. Westermarck, Morley Roberts, Sir Arthur Keith, Robert Ardrey, Edward O. Wilson, Roger G. Masters, Steven A. Peterson, Albert Somit, Frans de Waal) zdołali ustalić, że człowiek posiada (oraz dąży do ich zaspokojenia) trzy instynktowne potrzeby psychologiczne: 1o tożsamości, 2o stymulacji, 3o bezpieczeństwa, których przeciwieństwami są odpowiednio: 1o anonimowość, 2o nuda, 3o strach; ze wszystkich tych potrzeb najważniejsza jest potrzeba tożsamości, albowiem bez tożsamości nie istnieje osobowość, toteż dla jej realizacji człowiek gotów jest poświęcić wszystkie inne; na tożsamość człowieka składają się natomiast w pierwszym rzędzie dwa elementy: identyfikacja z terytorium — krajem, będącym dla „zwierzęcia politycznego” (dzóon politicón) jego „rewirem łowieckim” — oraz identyfikacja z populacją, do której należy (rodziną, klanem, plemieniem, a na najwyższym poziomie rozwoju — narodem); pierwszą z nich Ardrey określił jako imperatyw terytorialny, co do drugiej zaś, to nawet twórca teorii ewolucji — Karol Darwin zrewidował swój pierwotnie indywidualistyczny pogląd na człowieka, wyrażony 1859 w Pochodzeniu gatunków, i w wydanej 1872 pracy O pochodzeniu człowieka stwierdził, że: „Plemię, którego członków cechuje w wysokim stopniu rozwinięty duch patriotyzmu, wierności, posłuszeństwa, odwagi i sympatii i stała gotowość do wzajemnej pomocy i poświęcenia dla wspólnego dobra, jest w stanie pokonać większość innych plemion — i to jest właśnie dobór naturalny”. Przynajmniej na poziomie emocjonalnym istota ludzka może się identyfikować wyłącznie z tym, co znane i swojskie, tożsamość tedy nieuchronnie ma charakter rozróżniający i wartościujący, więc także „dyskryminujący” tych, którzy są obcy i nieznani; pogromcy „ksenofobii” nie rozumieją zatem (albo udają, że nie rozumieją), iż „tożsamość nie-dyskryminująca, nie rozróżniająca i nie wartościująca, czyli tożsamość globalna jest sprzecznością samą w sobie” (J. Zadencki, Tożsamość partykularna, tożsamość globalna, bio-polityka, „Arcana” 2002, nr 48, 93); brakiem realizmu antropologicznego jest również związany z ideałem „niedyskryminującej” tożsamości globalnej nakaz bezgranicznego altruizmu, gdyż osobnicy i grupy usiłujący go praktykować muszą zostać pokonane, a nawet wyeliminowane przez tych, którzy „ograniczają swe altruistyczne zachowania do mniejszej części ludzkości, związanej z nimi genetycznym pokrewieństwem” (G. Hardin, Rozróżniający altruizm, 1892, cyt. za: tamże, 94). Właściwy każdemu gatunkowi zwierzęcemu podwójny kod moralny, umożliwiający mu przetrwanie, nazywany przez H. Spencera „kodem przyjaźni” i „kodem wrogości”, a przez J. Huxley`a „kodem etycznym” i „kodem kosmicznym”, Ardrey ujął w proste równanie P = W + r, gdzie „P to przyjaźń wewnątrz grupy, W to wrogość ze strony innych grup należących do tego samego gatunku, r to ryzyko, czyli zagrożenie pochodzące spoza własnego gatunku, tak naturalne jak i ponadnaturalne” (cyt. za: tamże, 95), natomiast jego formułą polityczną, zdefiniowaną przez Carla Schmitta jest rozróżnienie: „przyjaciel” (Freund) — „wróg” (Feind). Tożsamość uniwersalna gatunku ludzkiego jest wprawdzie możliwa, ale wyłącznie za cenę powszechnej tyranii, ustanawiającej kontrolę tak kompletną i o takim stopniu skrupulatności, że wobec niej zblednąć musiałyby wszystkie doświadczone już przez ludzkość totalitaryzmy: „Efektywna organizacja społeczna osiągana jest u naczelnych albo poprzez terytorium — rewir albo poprzez tyranię. Nauka nie zna jakiegoś innego sposobu” (R. Ardrey, cyt. za: tamże, 94). Te konsekwencje dążenia do wyrugowania imperatywów: terytorialnego i grupowego stoją w całkowitej sprzeczności nie tylko — co mniej ważne — z intencjonalnym humanitaryzmem wrogów „tożsamości partykularnych”, ale przede wszystkim z samą, „trzymającą nas na smyczy” (wg obrazowego określenia E.O. Wilsona), naturą ludzką; skoro „przez trzy miliardy lat siłą napędową ewolucji było dyskryminujące rozróżnianie”, to „tragiczną ironią jest fakt, że to właśnie dyskryminujące rozróżnianie wyprodukowało gatunek (homo sapiens), który teraz proponuje zniszczenie zasady, która doprowadziła go do świetności” (G. Hardin, cyt. za: tamże, 95). Lekarstwem na o. może być tylko to, co w każdej innej dziedzinie życia, umysłowo splądrowanej przez racjonalizm oświecenia i irracjonalizm postmodernizmu: powrót do cywilizacji klasyczno-chrześcijańskiej, do realistycznej metafizyki i antropologii, oświeconej nadprzyrodzonym światłem wiary, jak również do patriotyzmu moderowanego chrześcijańskim uniwersalizmem; ponowne oparcie edukacji na nie skażonych relatywizmem i nie zafałszowanych ideologią „wielkich tekstach” religijnych, filozoficznych i literackich. Jacek Bartyzel „Encyklopedia Białych Plam” ________________________________________ Źródła: E. Westermarck, The Origins and Development of the Moral Ideas, I-II, London 1906-1908, Freeport 1971[2]; S. Ossowski, Więź społeczna i dziedzictwo krwi, Warszawa — Poznań 1939; A. Keith, Evolution and Ethics, New York 1947; A. Keith, A New Theory of Human Evolution, London 1948; R. Ardrey, The Territorial Imperative, New York 1966; I. Eibl-Eibesfeldt, Ethology, the Biology of Behavior, New York 1970, 1975[2]; I. Eibl-Eibesfeldt, Miłość i nienawiść [1970], Warszawa 1987, 1997[2]; F. Tönnies, Wspólnota i stowarzyszenie [1887], Warszawa 1988; R.G. Masters, The Nature of Politics, Yale 1989; C. Schmitt, Glossarium, Aufzeichnungen der Jahre 1947-1951, Berlin 1991; B. Szacka, J. Szacki (red.), Człowiek, zwierzę społeczne, Warszawa 1991; R. Scruton, Oikofobia i ksenofilia, „Arka” 1993, nr 46(4); Richard Dawkins, Samolubny gen [1976], Warszawa 1996; A. Somit, S.A. Peterson, A Darwinism, Dominance, and Democracy: The Biological Bases of Authoritarianism, Westport, Connecticut 1997; A. Mościskier, Spór o naturę ludzką. Socjologia czy socjobiologia?, Warszawa 1998; E.O. Wilson, O naturze ludzkiej [1979], Poznań 1998; J.W. Smith, G. Lyons, E. Moore, Global Meltdown. Immigration, Multiculturalism and National Breakdown in the New World Disorder, Westport, Connecticut 1998; F. de Waal, Chimpanzee Politics, Baltimore 2000; E.O. Wilson, A. Wadeley, Socjobiologia [1975], Poznań 2001; J. Zadencki, Tożsamość partykularna, tożsamość globalna, bio-polityka, „Arcana” 2002, nr 48(6); Z. Musiał, B. Wolniewicz, Ksenofobia i wspólnota, Kraków 2003; R. Scruton, Zachód i cała reszta. Globalizacja a zagrożenie terrorystyczne [2002], Poznań 2003. OJKOFOBIA to najbardziej charakterystyczna cecha parszywego, żydowskiego lewactwa! ____________________________________
Teraz powtarzaj za mną: Jestem wolny! Znalazłeś pracę... Poszedłeś do pracy... Podążasz za modą... Zachowujesz się normalnie... Chodzisz po chodniku... Oglądasz telewizję... Przestrzegasz prawa... Oszczędzasz na starość... I w dalszym ciągu twierdzisz, że jesteś wolny? Jesteś tylko bezużytecznym idiotą! Manipulacja psychologiczna polegająca na ukrytym zasiewaniu nasion wątpliwości w grupie docelowej, co sprawia, że kwestionują oni swoje własne doświadczenia, pamięć lub osąd, co ma na celu sprawienie, by przez dłuższy czas czuli się oni aby z czasem poczuli się szaleni, przestraszeni i zdezorientowani.
Uchwycenie siły ludzkiej głupoty i sposoby aby jej przeciwdziałać.
Ludzka głupota to złożony, zawiły i kontrowersyjny temat. Zajęcie się nim w odpowiedni sposób jest zawsze wyczerpującym zadaniem. Nie dziwi więc, że ryzyko urażenia ludzi jest wysokie, podobnie jak możliwość bycia źle zrozumianym. Dlatego tak ważne jest poleganie na odpowiednich źródłach i badaniach, które skutecznie dowodzą i potwierdzają wpływ głupoty na ludzi. W szczególności włoski ekonomista Carlo Cipolla był jednym z czołowych ekspertów w dziedzinie ludzkiej głupoty. 5 podstawowych praw ludzkiej głupoty, esej, który przyniósł mu niewiarygodny sukces, jest obecnie kamieniem milowym. Książka ta ma kilka tez, które jeszcze nie zostały zrozumiane, i zainspirowała wiele innych badań i teorii mających na celu lepsze zrozumienie ludzkiej głupoty. Zanurzmy się w jednej z tych teorii i zrozummy trzy przyczyny ludzkiej głupoty. Siła ludzkiej głupoty Według Cipolli, to zachowanie czyni ludzi głupimi. Tak więc, przed zagłębieniem się w przyczyny ludzkiej głupoty, konieczne jest zrozumienie zagrożeń wynikających z zachowywania się głupio. W rzeczywistości ignorowanie destrukcyjnej siły ludzkiej głupoty może mieć dramatyczne konsekwencje dla społeczeństwa. Zagłębmy się więc w to, co Cipolla odkrył na ten fascynujący temat. "Głupia istota będzie cię nękać bez powodu, bez korzyści, bez żadnego planu czy schematu, i to w najbardziej nieprawdopodobnym czasie i miejscu. Nie masz żadnego racjonalnego sposobu, aby powiedzieć, czy i kiedy, jak i dlaczego głupia istota atakuje. W konfrontacji z głupim osobnikiem jesteś całkowicie zdany na jego łaskę." W tym fragmencie wyjętym z książki "The 5 Basic Laws of Human Stupidity" (5 podstawowych praw ludzkiej głupoty), Carlo Cipolla stawia sprawę krystalicznie jasno. Siła ludzkiej głupoty leży w jej nieodłącznej nieprzewidywalności. Oznacza to, że inteligentni ludzie zawsze zostaną zaskoczeni przez ataki pochodzące od głupich jednostek. Dodatkowo, co gorsza, nie ma możliwości obrony. Kto mógłby wymyślić racjonalną obronę, kiedy atakowi brakuje jakiejkolwiek racjonalnej struktury? W szczególności, wszyscy konsekwentnie nie dostrzegają nieodłącznie szkodliwej, niszczącej i dewastującej siły ludzkiej głupoty. Jak uważał Cipolla, powodem jest to, że istoty ludzkie mają tendencję do reagowania uczuciem samozadowolenia i pogardy w konfrontacji z głupotą. Jest to powszechny błąd, uniemożliwiający naszym mózgom natychmiastowe budowanie mechanizmów obronnych. Zaniedbanie siły ludzkiej głupoty jest tym, co czyni ją jeszcze silniejszą. Ponadto Carlo Cipolla w sposób cięty zwrócił uwagę na to, jak głupi ludzie wpływają na całe społeczeństwo, stwierdzając, że "można pokusić się o przekonanie, że głupia jednostka zrobi krzywdę tylko sobie, ale to jest mylenie głupoty z bezradnością". Aby jeszcze bardziej wyprostować swoją tezę dodał również, że "głupi ludzie powodują straty u innych ludzi bez odpowiednika zysków na własnym koncie. Tym samym zubożają społeczeństwo jako całość". Oznacza to, że skutki ludzkiej głupoty są powszechne i praktycznie nieuniknione. Wiara, że głupie jednostki mogą szkodzić tylko sobie, jest naiwna. Podobnie całkowite ich ignorowanie nie jest rozwiązaniem. Przeciwdziałanie ludzkiej głupocie "Fakt, że aktywność i tendencje głupiej istoty są absolutnie nieobliczalne i irracjonalne, nie tylko czyni obronę problematyczną, ale także niezwykle utrudnia wszelkie kontrataki." W tym fragmencie Carlo Cipolla uchwycił problem leżący w przeciwdziałaniu ludzkiej głupocie. Skuteczne poradzenie sobie z nią jest prawie niemożliwe. Dlatego lepiej starać się unikać lub przynajmniej ograniczać głupie zachowania. Opracowanie rozwiązania możliwego do wprowadzenia w społeczeństwie dla dobra wszystkich jest zbyt skomplikowane i ryzykowne politycznie. Tak więc jedynym realnym sposobem, jaki mamy na konfrontację z ludzką głupotą, jest indywidualne zachowanie racjonalne, dzięki introspekcji i świadomości. W tym względzie podobną i pociągającą teorię zaproponowało inspirujące badanie przeprowadzone na Uniwersytecie Eötvös Loránd. Badania te podkreślają, że jeśli chcemy uniknąć doświadczania, cierpienia i bycia ofiarami ludzkiej głupoty, wszyscy powinniśmy świadomie starać się jej unikać. Jak? Poprzez bycie świadomym jej przyczyn. Jak wskazuje badanie, są to tylko trzy przyczyny i każda z nich powoduje inny stopień głupoty. Przyjrzyjmy się im wszystkim. 1. Rozproszenie uwagi To powoduje najniższy stopień ludzkiej głupoty. Rozproszenie uwagi prowadzi do tego, że ludzie nie osiągają celów z powodu braku skupienia. Nie zwracanie uwagi lub nieprzydzielanie wystarczających zasobów skutkuje frustracją i stratą czasu. Rozproszeni ludzie zwykle nie poświęcają odpowiedniej ilości energii i koncentracji podczas wykonywania odpowiednich zadań. Zachowują się więc głupio, ponieważ walczą o osiągnięcie celów, których tak naprawdę nie chcą osiągnąć. 2. Brak kontroli. Prowadzi to do średniego stopnia ludzkiej głupoty. Brak kontroli jest typowy dla ludzi impulsywnych. Brak samokontroli oznacza bycie ofiarą wydarzeń, działającą w rezultacie irracjonalnie. Jak wyraźnie opisuje Cipolla, jest to pierwsza i podstawowa przyczyna ludzkiej głupoty. Tak więc ludzie pozbawieni samokontroli zachowują się głupio, ponieważ są skłonni do działania impulsywnego, pozbawionego racjonalności. 3. Ignorancja i nadmierna pewność siebie Prowadzi to do najwyższego i najbardziej niebezpiecznego stopnia ludzkiej głupoty. Ignorancja i nadmierna pewność siebie (znana nam jako pyszałkowatość) prowadzą ludzi do podejmowania ryzyka. To, podczas gdy nie mają wiedzy lub umiejętności wymaganych do zarządzania i radzenia sobie z prawdopodobnymi katastrofalnymi konsekwencjami. Jak zauważył Carlo Cipolla, za problemy spowodowane przez tych ludzi będą musieli zapłacić inni. Dotyczy to również ludzi inteligentnych. Ludzie ignoranccy zachowują się głupio, ponieważ ich działania nie przynoszą korzyści ani im samym, ani społeczeństwu. Wnioski Włoski ekonomista Carlo Cipolla pozostawił nam proste wyjaśnienie potęgi ludzkiej głupoty, genialnie obmyślając teorię opartą na ironii i zdrowym rozsądku. Jak właśnie zobaczyliśmy, przeciwdziałanie ludzkiej głupocie jako społeczeństwo będzie prawdopodobnie utopijnym osiągnięciem. Z drugiej strony, indywidualne działanie w celu poprawy siebie może być rozwiązaniem. W szczególności dowiedzieliśmy się, że ludzka głupota ma 3 przyczyny, z których każda prowadzi do innego stopnia głupoty. Zajęcie się nimi wszystkimi może być jedynym sposobem na uniknięcie ludzkiej głupoty i zmniejszenie jej nieodłącznej destrukcyjnej siły. Różnica między głupotą a geniuszem jest taka, że geniusz ma swoje granice. Czy kiedykolwiek miałeś wrażenie, że na świecie jest mnóstwo głupich ludzi, tzw. lemingów czy słoików?
Masz rację. Jest! Świat potrzebuje CIEBIE do walki z nimi! Profesor historii gospodarczej na Uniwersytecie Kalifornijskim w Berkeley, James Bradford Delong opublikował esej z pięcioma zasadami, których wszyscy winniśmy znać, aby przetrwać w tym świecie opanowanym w coraz większym stopniu przez głupców. Są to: 1. Nie doceniasz tego, jak wielu jest na świecie głupich ludzi. 2. Każdy może być głupi, niezależnie od pracy (globalista), dochodów (korpoludek, bankster) czy poziomu wykształcenia (tzw. wykształciuch). 3. Najlepszą definicją głupiej osoby jest ktoś, kto powoduje, że inna osoba lub osoby tracą coś, nie zyskując nic samemu ... a może nawet tracąc coś samemu. 4. Nie doceniasz tego, jak wiele szkód wyrządzają głupi ludzie. 5. Głupi ludzie są obecnie najbardziej niebezpiecznymi typami ludzi we współczesnym świecie. Więc to jest ponure. I naprawdę nie ma nic, co moglibyśmy zrobić z tymi wszystkimi głupimi ludźmi? Co możesz zrobić? Najlepszym wyjściem jest nadal działać inteligentnie i dokonywać mądrych wyborów dla siebie i świata ... w zasadzie, aby przeciwdziałać całej głupocie. Temat będę rozwijała. Polecam też moje wcześniejsze eseje i opracowania. |
AuthorTylko Polska! Prawda jest tym, co dostaliśmy w spadku i jest Naszym dziedzictwem, które oddamy następnemu pokoleniu. Mówić prawdę jest Naszym obowiązkiem wobec samych siebie i wobec innych; To honor, obowiązek i Nasz zapis dla przyszłych pokoleń. Jest to część Naszego prawowitego dziedzictwa. Archives
Marzec 2024
Categories |